środa, 30 grudnia 2015

Kartka z pamiętnika

Hej, dziś nieco inna miniaturka. Przeczytałam książkę na temat II Wojny Światowej i jakoś mnie naszło. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
Ps.opowiadanie pisane na szybko. Mogą występować liczne błędy...
*****
Kiedy byłam mała patrzyłam w gwazdy. Ludzie na filmach to robili, więc ja też chciałam jednak to było nudne. Nie rozumiałam tego. Później nie miałam na to czasu. Teraz jestem starsza. Znalazłam odpowiedź na pytanie " dlaczego ludzie patrzą w gwiazdy i co jest w nich takiego ciekawego?". Teraz wiem. Ludzie w gwiazdach szukają odpowiedzi na pyatnia. Starają się w nich znaleźć rozwiązanie. Wiem, że gwiazdy nie dadzą odpowiedzi. One jedynie słuchają. Taka jest prawda. W swoim życiu przeszłam wiele cierpień,  bólu, upokorzenia itp. Patrząc teraz na gwiazdy zadaje tylko jedno pytanie "dlaczego akurat ja?". Jest przecież tyle istot na świecie, a trafiło na mnie. To grzechy przodków? Możliwe, a może los chce bym była silna mimo, że z dnia na dzień coraz bardziej kusi żyletka schowana na dnie szafy? Jedna wielka niewiadoma. Ludzie krórych kochałam nieżyją. Mama, tata, brat. Gdybym wtedy się nie schowała może zginęła bym z nimi? Na zawsze byli byśmy razem...tak jak kiedyś. Jednak los tego nie chciał. To on kazał mi zakopać ich ciała. To on kazał mi żyć. Dom rodzinny zamieniłam na publiczny. Przez 3 lata jakoś to szło jednak to co dobre nigdy nie trwa wiecznie. Szczęście jak bańka mydlana pękła. Kolejny raz żołnierze nawiedzili mój dom. Tym razem nie schowałam się. Kiedy wieźli nas na pewną śmierć widziałam jak na wielu dziewczynach III Wojna Światowa odcisnęła piętno. Znów poczułam, że mam żyć. To on kazał mi wyskoczyc z wozu. Na szczęście los ocalił jeszcze jedną dziewczynę. Kolejna już tyle szczęścia nie miała. Jeden z żołnierzy zastrzelił ją. Jej martwe ciało runęło na ziemie. Zostałyśmy same. Biegłyśmy przed siebie. Nie wiem jak długo to trwało. Nawet nie wiem co się z nami działo. Zostałyśmy same - bez dachu nad głową, bez pieniędzy. Zaczełyśmy żebrać. Bywało tak, że nie jadłyśmy przez dwa dni. Tak bywało ciężko, ale jakoś było. Po kilku miesiącach życia w nędzy zabrali nas żołnierze. Byłyśmy zbyt słabe by walczyć. Dojechaliśmy na lotnisko. Tam posegregowali nas. Stare i brzydkie gdzieś pojechały. Reszcie dano kromke chleba i coś na zasadzie zupy. Samolot przypominał duży hangar. Pierwsze co przyszło mi do głowy to handel ludźmi. Gdyby chcieli by nas zabić już dawno by to zrobili, a poza tym nie karmili by nas. Jedna z dziewczyn podsłuchała rozmowę żołnierzy, którzy nas eskortowali. Miałyśmy trafić do Turcji jako niewolnice sułtana Sameha. No i tak też się stało. Na miejscu przeszukano nas, umyto i nakarmiono. Uczyłyśmy się języka, kultury itp. Któregoś razu zostałam wysłana do sułtana jako jedna z nałożnic. Przysięgłam zemste. Za rodzine i znajomych. Za dziewczęta, które zginęły i ból, który on wyrządził. Plan był prosty - zdobyć jego serce, rozkochać i zabić. Udało mi się go rozkochać i dać mu syna. W ten sposób zostałam jego piątą żoną. Przeszłam na islam i przybrałam imię Amejza. Kolejnym dzieckiem okazała się dziewczynka. Nadano jej imię Hurem po wielkiej sułtance i jedynej miłości sułtana Sulejmana. Trzecim i ostatnim dzieckiem był chłopiec. Odczekałam 15 lat. Oprócz mnie noce z sułtanem Samahem spędzała moja służąca Lisa, która zawsze była ze mną odkąd wyskoczyłyśmy z wozu. Dała mu ona córkę o imieniu Haimah. Nie byłam zła, że spędza z nim noce, a nawet tego, że dała mu dziecko. No bo jak można być o coś zazdrosnym skoro się nie kocha danej osoby? Przeżyłam z nim 15 lat. Jak? Nie wiem. Może gdyby nie Lisa i jej wsparcie to poddała bym się, aż w końcu nastał koniec sułtana Sameha. Mój pierwszy syn Selim został sułtanem. Myślałam, że wszystko będzie w porządku, że teraz się jakoś ułoży. Lisa zachorowała na raka i zmarła. Zostałam sama. Mimo, że byłam jedną z żon sułtana Sameha to w raz z resztą sułtanek żyłyśmy w zgodzie. Poprosiłam aby zajęły się moimi dziećmi oraz córką Lisy. Teraz patrzę na tą żyletke. Mam nadzieję, że kiedyś dzieci mi to wybaczą. Władzę nad haremem miała druga żona, gdyż dała mu syna, który zginął podczas walki. Nacinam nadgarstki. Widzę cieknącą krew. Chcę umrzeć. Nie chcę być sama. Chcę być z rodziną, którą pomściłam.

środa, 16 grudnia 2015

Nowe coś ;P

Hej dziś nieco odbiegnę od tematu. Niedawno na TVP 2 o godz 17:05 pojawił się serial - Cesarzowa Ki. Ktoś coś ogląda? Jeśli tak to jaka para wam się najbardziej podoba? No, bo mi te dwie....tak wiem są nieco ekhem nietypowe, ale kocham je 😃

Pierwsza para to Nyang x Tal Tal


Kolejna to Tal Tal & Bayan 💕
Wiem, że nieco dziwna, ale naprawdę jest słodka.
Zobaczcie do 0.30. No jeśli kogoś nie interesuje taka tematyka to spox - ja nikogo do niczego nie zmuszam. Jedynie polecam 😉













Nie trudno się domyśleć kto jest moim ulubionym aktorem 😺 Mimo, że w październiku kończył 37 lat nadal wygląda bardzo młodo.

niedziela, 13 grudnia 2015

Żyć wspomnieniami...

Miniaturka niestandardowa sugerowana inną.. Dziękuję za natchnienie Lamia ^^ Mam nadzieje, że się spodoba. Miłego czytania :)
Ps mogą pojawić się błędy, bo już mi się sprawdzać nie chciało...
***


Dzis mija rok. Rok od kiedy mój ukochany nieżyje. Dlaczego zginął tak młodo, dlaczego mnie zostawil? Może nie bylismy sobie pisani.... Pamiętam jak dziś 1 września. Śmialiśmy się objadając słodyczami. To on mi wszystko wytłumaczył. Była to pierwsza osoba, którą nie obchodziło za bardzo, że jestem Wybrańcem. Pamiętam jak na trzecim roku Syriusz ugryzł go w nogę. Nie wybaczyłem mu tego nawet jak dowiedziałem się, że to mój wujek czy nawet po jego śmierci. Pamiętam jak na czwartym roku spotykał się z jakąś krukonką, której imienia nie pamiętam. Jaki byłem zły. Nie jadłem, mało spałem. Jedynym pocieszeniem było jego szczęście. Niestety Hermiona jest bardzo spostrzegawcza i nie umknęło jej uwadze moje dziwne zachowanie. W piątkowy wieczór spotkaliśmy się w Pokoju Życzeń.
- Harry co się z Tobą dzieje? Widze jak się zachowujesz.
- Naprawdę nic mi nie jest.
- Harry mnie nie okłamiesz - to prawda była chyba jedyną osobą, której nie mogłem okłamać. - Chodzi o Rona i jego związek z tą krukonką?
- Ja...znaczy...eeee - to był dla mnie szok. Wie? Skąd? Jak? Może chodzi jej o tą krukonke, że niby ja bym się chciał z nią spotykać?
- Widze jak na niego patrzysz.
- Nie wiem co robić. -czyli jednak wie - Jestem zły, bo wiem, że nigdy nie będziemy razem. Jednak nie mogę mu tego powiedzieć, bo nasza przyjaź się rozpadnie. Czuję się taki samotny nie mogąc go przytulić. Nie mogąc usłyszeć z jego ust "wszystko będzie dobrze. Jestem tu". Wiem, że tak się nie stanie i to jest najgorsze. - załamałem się. Myślałem, że Hermiona wyjdzie poznając prawde o mojej oriętacji seksualnej jednak ona przytuliła mnie najmocniej jak potrafiła. Nie mogłem już dłużej udawać. Łzy same spływały.
- Opowiedzieć ci coś?
- Tak - wiedziała, że trzeba zmienić temat i widziała jak.
- Zakochałam się w chłopaku. Starszym ode mnie. Pociąga mnie jego charakter, pewność siebie i wiedza jaką posiada. Niestety nie zwraca na mnie uwagi i wszystkie starnia idzią na marne. Poszłam do Trzech Mioteł, a dzięki zafarbowanym włosą i makijażowi wyglądałam na starszą o kilka lat. Jedno piwo po drugim. Nie wiedziałam co robić. Okazało się że on tam był. Patrzył jak się staczam. Podszedł i spytał się co tu robie lecz byłam tak pijana, że nie zwracałam uwagi na suptelności. Wyznałam, że zakochałam się w kimś lecz dla niego jestem nikim. Jedyne co powiedział to to, że ten facet musi być kompletnym idiotą. Dzięki temu mam wiare, że pewnego dnia będziemy razem. Z resztą od tamtego spotkania widze jak się na mnie patrzy. Widzę tą dyskrecje dlatego na każdym kroku staram się wzbudzić zazdrość. Dlatego teraz spotykam się z Krumem.
- Znam go?
- Oooo tak i to bardzo
- Prosze Mionka powiedz mi, ja ci powiedziałem o swoich uczuciach teraz ty.
- No dobrze, ale obiecaj, że nikomu nic nie powierz.
- Obiecuje
- Okey, więc ja... zakochałamsięwSnape.
- Czekaj możesz powtórzyć, bo chyba coś źle zrozumiałem. Kochasz Snape'a ???
- No tak...
- No ładnie. Wybraniec jest gejem, a najlepsza uczennica podkochuje się w nauczycielu. Tego jeszcze nie było. Hahahahhaha...
- No tak to troche zabawne. Może już pójdziemy za 15 min zaczyna się kolacja.
- Dobry pomysł. Chodźmy.
Po tej rozmowie czułem się o wiele lepiej, w końcu mogłem się zwierzyć komuś i wiem, że ta osoba nic nikomu nie powie. Nadal nie mogłem uwierzyć, że Hermiona zakochała się... No cóż ja też święty nie jestem. Usiedliśmy do stołu i zaczęła się kolacja. Po chwili wpadł Ron.
- G-Gdzie byliście? Wszędzie was szukałem.
- A w Pokoju Życzeń patrzyłeś? - spytała Hermiona.
- No nie...a właściwie po co tam poszliście? - popatrzyłem się na Mionke, ona na mnie.
- Porozmawiać - wydukałem.
- Aha pogadać?
- Ej stary o co ci chodzi?
- O nic.
- Dlaczego nie siedzisz obok swojej dziewczyny? - no i po cholere pytałem?
- Nie jesteśmy już razem.
Po tych słowach wygrałem to całe złote jajo. Chyba nikt nie wie jaki byłem szczęśliwy. Mój najlepszy przyjaciel jest wolny. Dodawało mi to wiare oraz nadzieje na wygraną, bo on był tylko przy mnie. Obiecałem sobie, że już go nikomu nie oddam. Przed balem zaprosiliśmy bliźniaczki. Wydawało mi się, że Ron denerwuje się czymś. Podczas balu obserwowałem Mionke i tak się świetnie bawi. Nie uszło mojej uwadze też zachowanie pewnego profesora. Dawno nie widziałem go takiego złego. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Ron.
- Ej Harry może pójdziemy do Pokoju Życzeń?
- No a po co?
- No ten pogadać nie?
- Możemy gadać tu.
- Nieee tu nieee.
W PokojuŻyczeń Ron spytał się mnie czy ktoś mi się podoba. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że tak.
- Ahaa, a jak byś wyznał tej osobie , że ci się podoba?
- No wiesz. Pewnie podszedł bym do niej i powiedział coś w stylu: "Hej od dłuższego czasu przyglądam się Tobie. Jesteś naprawdę ładna. Moze byśmy się spotkali?" no nie wiem coś takiego.
- Aha no nawet spoko - widziałem to, widziałem ten rumieniec na jego twarzy.
- No a tak właściwie dlaczego pyatsz?
- Nie nic tylko tak się pytam. No a  co byś zrobił później? - na to pytanie zrobiłem coś na co nigdy bym się nie odważył. Po prostu go pocałowałem, a on bardziej rozchylił wargi. Nie wiem jak długo to trwało. Wiem, że podczas pocałunku nasze ręce się złączyły.
- To bym zrobił - powiedziałem kiedy pocałunek dobiegł końca. Patrzyliśmy sobie w oczy aby po chwili znów połączyć się w pocałunku. Tym razem bardziej intensywniej. Nie wiem kiedy pozbyliśmy się ubrań. Nie wiem kto był pierwszy w kim. Na drugi dzień obudziliśmy się wtuleni w siebie. Tak bardzo go kochałem. Od tego czasu byliśmy zawsze razem. Nie powiem bywało ciężko np w tedy, gdy Lavender go pocałowała, a ten idiota nic sobie z tego nie robił. Tak bardzo mnie w tedy zranił. Hermiona pobiegła za mną i powiedziała, że Ron nazwał ją dziwką i żeby się od niego odwaliła, bo ma już kogoś. Nagle cała złość znikła. Znalazłem go w Pokoju Życzeń.
- Harry ja nie chciałem...ona..i nagle...
- Wiem. Hermiona mi wszystko powiedziała.
- Wielka kobieta. Wybaczysz mi?
- Wybaczę. Tobie zawsze.
Pamiętna długa noc. Colins jakoś w tym czasie założył gazetke szkolną i na pierwszej stronie pojawiła się pewna para - Ginny oraz Draco, którzy namiętnie całowali się na Wieży Astronomicznej. Zabawne czasy. Musieliśmy uważać, abyśmy przypadkiem nie trafili do jego gazetki. Hermiona pochwaliła się, że oficjalnie spotyka się z naszym "ukochanym" profesorem. To miało też swoje plusy. Nasz dom nie tracił tyle punktów co wcześniej. Kilka dni przed wojną przyszły dobre nowiny. Snape oświadczył się naszej Gryfonce. Jednak to nie był koniec dobrych wiadomości - Hermiona, która rozkochała w sobie nietoperza z lochów jest w ciąży. Nie trudno zgadnąć kto jest ojcem. Niestety po dobrych wieściach są też te złe. Nastała wojna. Nikt już nie był bezpieczny. Na szczęście był przy mnie mój ukochany. Gorzej było z Hermioną. Ciągle chodziła smutna. Martwiło nas to. Najgorsze było to, że nie mogliśmy nic zrobić, ale nadszedł w końcu dzień kiedy wróciliśmy do szkoły. Później pamiętam jak przez mgłę. Umierała co druga osoba, którą znałem. Widziałem jak umiera Snape. Widziałem rozpacz w oczach Hermiony. Bałem się, że mój Ron umrze. Nie chciałem tego jednak los chciał inaczej. Mój ukochany podszedł do mnie mówiąc "Kocham cię" i złożył na ustach ostatni pocałunek. W tedy dostał Avadą, która miała być dla mnie. Byłem zły i nie wiele myśląc rzuciłem Avadą w Czarnego Pana. To było niesprawiedliwe. Chciałem się zabić jednak Hermiona potrzebowała pomocy przy dziecku. Zostałem. Jednak nigdy nie zapomnę twojego dotyku, zapachu, pocałunku. Będę tęsknił, a ta róża to symbol mojej miłości, która nigdy nie zgaśnie. Obiecuje, że kiedyś się spotkamy i juz na zawsze będziemy razem.

Kilka lat później...

Czrnowłosa dziewczynka szukała dobrze znanej jej twarzy. Zauważyła blond czupryne niedaleko pociągu
- Severusie cześć.
- Cześć Lily gdzie Twoi rodzice?
- Właśnie idą, a Twoi?
- Tam stoją z Ronem.
- Yhm...boisz się?
- Niby czego? Jestem przecież Malfoy, a my nie boimy się niczego.
- Ja się boję do jakiego domu trafię...
- Oj nie marudź pewnie trafisz do Griffindoru jak Twoi rodzice.
- Pewnie masz racje, a jak myślisz gdzie trafisz?
- Nie wiem. Griffindor albo Slytherin.
- Może chodźmy już do pociągu zaraz mamy odjazd.
- Dobry pomysł.
Podróz minęła szybko. Młodzi ciągle rozmawiali, śmiali się i wygłupiali. Hogwart nic się nie zmienił. Nawet nie było widać, że była jakaś bitwa. Zaczęto czytać imiona i nazwiska przyszłych uczniów.
- Severus Malfoy
- No tak kolejny Malfoy. Niech pomyśle...Slytherin!
- Lily Potter.
- Potter? Hymm nie ma w tobie nic z tego Pottera co znałem. Jednak wyślę Cię tam, gdzie chciałem go dać na początku...Slytherin!
No i tak zaczęło się życie Lily Potter. Hermiona ożeniła się z Harrym tylko po to aby mieć nie ślubne dziecko. W świecie czarodziejów jeśli kobieta miała nieślubne dziecko była traktowana jak nic, więc aby tego uniknąć Harry zaproponował to małzeństwo. Oboje wiedzieli kto był prawdziwym ojcem Lily jednak czy był sens jej o tym mówić? Ginny i Draco po womiędzyię pobrali i mają dwóch uroczych synów. Dwa lata później w szeregi Hogwartu wstąpił najmłodszy syn Ron Fred Malfoy, który trafił do Griffindoru. Od tamtej pory powstała nowa św. Trójca. Po kilku latach okazało się, że międzu Lily, a Severusem coś iskrzy, ale to już inna historia...