Witam witam dziś troche krótko bo miałam wenę piszę piszę i pod koniec wena gdzieś sobie poszła więc jest jak jest. Mogą pojawić się błedy ponieważ nadal korzystam z tabletaa a komp ''poważnie uszkodzony i damy znać jak już naprawimy'' srytututu majtki z drutu :P
Co powiecie abym przy dialogach używała kolorów? Powiem tak: mi bd się lepiej pisać niż co chwilę mówić kto co powiedział-bezwensu, więc takie rozwiązanie pewnie będzie prostrze. Num co jeszcze miałam?...a no tak każdy kolejny wpis jest tworzony jeden po drugim. Staram się pisać systematycznie, ale ta wena jest wredna i nie zawsze przychodzi w tedy kiedy tego chce np ostatnio pokawiła się na kwd (kartkówka-taki món skrót osobisty) z matmy masakra skupić się nie mogłam a i tak dostałam 3 heh powinnam udzielać korepetycji xD żarcik jestm beznadziejna w tłumaczeniu czegokolwiek :D
Powiem wam, że komentarze, które pojawiają się coraz częściej bardzo mnie motywują do dalszego pisania, więc zapraszam do komentowania i oceniania. Nie chcę dostawać samych pozytywnych opinii, ponieważ w tedy nie wiem co robię nie tak, ale to nie oznacza, że każdy komentarz ma być negatywny. Po prostu chcę wiedzieć na czym stoję - po prostu prawda i trochę otuchy. Chyba jestem za bardzo wymagająca. :( ajajaj dopiero teraz skumałam że tyle napisałam xD więc kończę to pisanie, a was zapraszam na przyjemne czytanie :)
*****
Droga była kręta i nie przyjemna. Mimo smrodu wiedziałam, że nie mogę się poddać . Przed wydostaniem się ze ścieków dzieliła mnie drabinka na górę. Muszę iść bez względu na wszystko. Kiedy moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa oparłam się o ścianę, czułam zimny pot...miałam z 40°C (gorączka-dop.aut.) na dodatek ta rhnęłamana tsss boli jak cholera. Kurwa ale mi dupe skopali :/ nie mogę być do niczego. Odepchnełam się od ściany i ruszyłam w str drabinek
- Jak długo mam czekać aż poprosisz o pomoc? - odezwał się Doni
- No a kto powiedział, że chcę pomocy? Jak widać jakoś sobie radze
- Właśnie widzię że jakoś - nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Doni wziął mnie na ręce.To było naprawdę przyjemne. Jego ręce były ciepłe, czułam się błogo...hymm to uczucie jest znajome , znajome i za razem bardzo bolesne. Zanim zdążyłam zauważyć wszyscy byliśmy na powieszchni
- No i gdzie ci ludzie, którzy mieli co pomuc? - Raph coś w niesmaku
- Hehe kto powiedział że to są ludzie? - wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem? Nie, to raczej było zaskoczenie.
- Widzę, że czułość, opiekę i walke o swoje masz po rodzicach - powiedział ich sensei
- Tylko po mamie
Po mniej niż sekundzie przyjechała ekipa ratunkowa.
- S20 miło Was widzieć
- Ciebie też siostro
- Uparli się że jadą z nami - ratownik spojrzał na nich i z powrotem na mnie
- Nie ma problemu
Ambulans był stary dwie składane prycze obok nich na środku trzy krzesła. Mickey i Raph usiedli na jednej pryczy, ich sensei na miejscu pasażera, ratownik na środkowym krześle, Doni obok mojej głowy na drugim, a Leo na trzecim. S20 czyli S jak sanitariusze a 20 to liczba pojazdu.Kiedy leżałam na jednej z pryczy poczułam nagle, że tracę kontakt ze światem. Ratownik delikatnie podwinął moją koszule, a swoje macki położył na ranie oczyszczając ją i zapobiegając wdarciu się jakiejś bakterii (skomplikowane zadnie - dop.aut.) Hymmm to coś jak przemywanie rany wodą utlenioną ale to bardziej mrowi. Jego macki służą do wysysania różnych bakterii itp. Droga minęła szybko. Ambulans zatrzymał się przy wejściu.
- Trzeba zabrać ją do środka. Przy wejściu jest ochrona przez którą musicie przejść. Wystarczy że przytrzymacie rękę na sekundę. Jeśli jesteście czyści to was wpuści, jeśli nie spuści ze smyczy Ogara - te słowa ratownik skierował w str Doniego
- Ogara?- zapytał niepewnie Raph
- Dowiesz się jak wejdziesz, a teraz trzeba ją zabrać. Niestety, ale muszę was zowtawić. Powodzenia - po tych słowach Doni wziął mnie na ręce i stanął przed wielkimi metalowymi drzwiami. No cóż bądź co bądź to hangar, więc co się spodziewać? Dużo nie mminęło, ponieważ drzwi zostały otworzone. Mimo moich obaw wszyscy podali ręce, znaczy łapy, to znaczy kończyny, znaczy...ehh to co tam mają xD
- Połóżcie ją tutaj tak aby jej głowa była na moich kolanach a reszta ciała na ziemi. - Maks uklęknął a moja głowa znalazła sie na jego kolanach. Zaraz po ułożeniu mnie w pozycji ''bezpiecznej'' przybiegła Sara. Najpierw jakimś szybkim trafem pozbyła się bandaży, a na moją gołą rane polała zwykłą czystą destylowaną wodą, bo tylko takiej mogła używać do leczenia. Po kilku sekundach wchłaniania się tej wody do mnie rana znikała aż w końcu znikła. Jest ten no happy end i tak dalej ale coś nie dawało mi spokoju. Kiedy Sara zajmowała się raną, Maks pokazał mi jak żółwie walczą ze smokami i nie tylko. Czasem razem współpracują, ale tylko dla tego aby pozbyć się wspólnego wroga. Zaniepokoił mnie fakt, że z nich wszystkich Leo udziela się najbardziej w tym częstym ''współpracowaniu'' razem. Muszę być ostrożna.
Super rozdział, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń